Tego powinni zabronić!
W życiu rodzica wiele jest sytuacji, gdy czuje się totalnie skonfundowany, bezradny i smutny.
Na przykład ta, gdy wraca z delegacji o 23:00 i dowiaduje się, że na jutro trzeba przynieść do szkoły czapkę jeża. Z kartonu. Albo ta, gdy okazuje się, że na placu zabaw podarła się ostatnia para dżinsów. To znaczy wcale nie była ostatnia, bo przecież w szafie były jeszcze dwie inne pary, ale one akurat postanowiły się skurczyć. Po prostu leżały w szafie i niczym rodzynki wysuszyły się na wiór. W końcu bawełna jest pochodzenia roślinnego, a jak roślina usycha często się po prostu kurczy. To nawet całkiem logiczne.
W każdym razie są takie sytuacje, w których robi się totalnie smutno i nie wiadomo co z tym smutkiem zrobić, a wystarczyłoby żeby rząd wprowadził odpowiednie regulacje i całych tych przykrych wydarzeń by nie było. Na przykład ustawowy zakaz robienia spodni z roślin. Albo przebierania dzieci za jeże na szkolne przedstawienia (a także wiewiórki, wiosny, krzaki dalii czy rycerzy).
No ale wracając do tematu.
Smutny jest dzień gdy dostrzegasz pierwszą zmarszczkę pod okiem.
I równie smutny, gdy odczuwasz fizyczną niemoc, by po imprezie o 5 nad ranem iść od razu na pierwszy poranny tramwaj do pracy.
Tak samo smutny jak ten gdy stwierdzasz, że zjedzony pączek zsunął się na biodra, zamiast iść w cycki.
I ten gdy ludzie, których rekrutujesz do pracy są z rocznika młodszego niż Twój telewizor.
I jeszcze ten gdy idziesz w piżamie i bez makijażu do sklepu po butelkę procentów, a sprzedawca nie pyta o dowód, tylko czy na pewno powinna pić pani wódkę w pani wieku? Może lepiej wino, wodę wysokomineralizowaną, Biovital?
Ale najsmutniejszy jest ten, gdy Twoje dziecko idzie do znajomych na urodziny.
Na te urodziny.
Na 18-kę.
Są takie rzeczy, które powinny być zakazane. Te czapki z kartonu, spodnie z bawełny i jeszcze na przykład dorastanie tych wszystkich słodkich córek z kitkami i tych małych chłopców, którzy jeszcze wczoraj rozbijając kolana na huśtawce prosili o plaster z Muminkiem.