Jak rozmawiać z nastolatkiem, by go nie spłoszyć?
Wszyscy wiecie, że dobre uczynki należy uczyniać, bo dobro, podobnie jak zgubione na diecie kilogramy, szybko wraca i do tego z nawiązką.
No więc ponieważ jesteśmy dobrymi ludźmi odwiedzili nas inni dobrzy ludzie, prosto po powrocie ze Szwajcarii z jedyną w swoim rodzaju czekoladą.
Wyobraźcie sobie butik. Wypolerowane półki, szklane witryny, sprzedawczynie o delikatnych dłoniach, muskającą uszy muzykę w tle, a wszędzie na ladach i regałach, na półkach i wystawach – ogromne tafle czekolady.
Cieniutkie jak jedwabne apaszka, albo przeciwnie grube na pół palca suto wypełnione słonymi migdałami, orzechami wszelkiej maści, suszoną żurawiną, płatkami róż i wszystkim, co możecie sobie wymarzyć.
Dźwięk łamanych w palcach tafli melodia rozkoszy dla uszu łasuszków rozlega się w tym sklepie co chwilę. Szeleszczą celofany, mrugają złote kokardki, gdy mieszanki kawałków czekolady trafiają do pudełeczek i woreczków. A wszystko okraszone dyskretnymi etykietami, że wyłącznie świeże składniki, bez polepszaczy i konserwantów. A mleko wyłącznie z alpejskich łąk.
Sklep marzeń o jakim po nocach śni sam Willy Wonka.
I z takiego oto sklepu przybyła do nas czekolada. Do nas i do dziecka. Dziecko swoją porcję wielkości zeszytu A4 złapało łapczywie i ukryło w swoim pokoju przed głodnym wzrokiem znajomych, rodziny i psa.
To było zaledwie parę dni temu, ale ciekawa jestem czy jeszcze coś zostało, czy już zeżarło wszystko i wylizało papierek.
Nastolatka nie należy jednak pytać wprost, bo się spłoszy, nafoszy i trzaśnie drzwiami. Biorę więc na sposób.
– Dziecko, masz jeszcze tę białą czekoladę od cioci? – pytam – Dasz spróbować?
– Mam. I nie dam, bo nie lubisz białej czekolady. Ale chcesz się upewnić, że nie zjadłem tej ilości na raz. Więc tak – mam jeszcze. Nie zeżarłem. Nie żebym nie chciał i nie mógł. Mógłbym i chciałbym. Ale wiedziałem, że sprawdzisz. Jesteś taaaaka przewidywalna – westchnęło, prychnęło i poszło.
Tak. Jestem przewidywalna. Mam też jeszcze kilka innych matczynych zalet.
ps. Fotki naprawdę pochodzą ze sklepu w Zurichu z nieprzyzwoicie dobrą, robioną ręcznie czekoladą w wielu kolorach i smakach.