Jak wychować zdolne dziecko?
Mam zdolne dziecko. Choć nie wiem czy zasadnie jest pisać, że mam. Bo raz, że już jest dorosłe i jakby należy samo do siebie. Dwa – czy kiedykolwiek dzieci należą do nas? Czy są tylko niezależnymi bytami, które świat na jakiś czas daje nam pod opiekę? W każdym razie zwał jak zwał. Z okazji Dnia Dziecka przygotowałam dla Was krótki poradnik, oparty na moim doświadczeniu, na moim pocie, krwi i łzach, jak wychować zdolne dziecko. Metody sprawdzone, niezawodne, z nimi wychowacie dziecko tak, że świat będzie przed Wami klękał, a inni rodzice będą Wam zazdrościć. Wy sami będziecie sobie zazdrościć. Jeśli nie zwariujecie. Choć nie, wtedy też.
No to do dzieła.
Przygotuj się na negocjacje, dużo negocjacji
Zdolne dzieci mają swoje pomysły. Gdy wszyscy chłopcy chcą się przebrać za kowboja, Zorro, albo innego Minionka Twoje dziecko chce się przebrać za dynię. Nie, nie na Halloween. Na bal karnawałowy. Gdy cała grupa chce chodzić na angielski – Twoje dziecko chce chodzić na rumuński, szwedzki albo na naukę gry na gongach.
Nie raz, nie dwa i nie trzy wylądujesz na dywaniku pani w przedszkolu albo w szkole żeby wysłuchać, że Twoje dziecko jest jakby uparte i zawsze ma swoje zdanie. Często inne niż pani, pana, reszty klasy i dyrekcji.
Będziesz negocjować żeby szło spać, gdy po nocach będzie szyło
na Dni Europy kostium krowy symbolizującej Holandię, gdy inne dzieci co najwyżej namalują sobie na policzku holdenderską flagę. Przywiążesz 500 karteczek “Głosuj na Matiego” do czekoladowych cukierków, a potem dasz kolejnych 20 na pocieszenie, gdy nie wygra. Po drugiej porażce będziesz prosić, by nie startował po raz kolejny, a potem ryczeć ze wzruszenia gdy tym razem wygra i zostaniesz matką przewodniczącego. Będziesz kupować zimowe buty latem, gdy zdecyduje się wyjechać na obóz dla fizyków zlokalizowany, bóg jeden raczy wiedzieć dlaczego, na szczycie góry.
Każdy dzień będzie przesuwał granice Twojego matczynego strachu o ten wyjazd na wymianę do ogarniętego zamieszkami Paryża, o ten miesięczny rejs po zimnym morzu, o ten samodzielny wyjazd do Pragi.
Zdobądź czarny pas w planowaniu
Pozwól dziecku rozwijać się w wielu kierunkach. Aikido, glina, Akademia Młodych Wynalazców, basen. A i jeszcze Uniwersytet Dzieci. Dwa semestry. Szybko ogarniesz mapę miasta, a z korków będziesz lepsza niż Janosik. Poznasz skróty, za które taksówkarze i kierowcy Ubera byliby skłonni sporo zapłacić, a Ty tylko podejmiesz rozpaczliwą próbę dojechania na czas z wydziału chemii na lekcję żabki.
I wiesz co jest najgorsze? Że zdolne dzieci kochają te wszystkie zajęcia. Eksperymenty fizyczne, kangury matematyczne, debaty oksfordzkie i taniec rewiowy. I tak trudno wtedy odpuścić. Więc dobra rada – kup sobie kindle, by czytać sobie w tych wszystkich poczekalniach i szatniach, albo ściągnij sobie parę gier na komórkę. Może za parę lat dogonisz mnie w Candy Crash Saga.
I naucz się nosić w torbie dwa stroje na zmianę, bibułę, nożyczki, coś do picia, zdrowe przekąski, hulahop, zapasowe skrzypce i teleskop. I nie wyjmuj niczego na boga, bo gdy przypadkiem wyjmiesz to dziwne coś, co masz od zawsze i nigdy nie wiesz do czego służy okaże się, że to kalafonia, bez której ani rusz. Więc na wszelki wypadek już dziś wpisz sobie w google “gdzie najbliżej kupię kalafonię?” Albo cynę. Szkło powiększające. Folię typu stretch.
Miej też w zapasie zawsze kilka długopisów – szybko wyczerpują się gdy musisz ciągle podpisywać zgody, pozwolenia, “żezapoznałamsięzregulaminem”, miasto i data.
Zresztą zbieraj wszystkie papiery. Nawet te najbardziej absurdalne.
Kiedyś prawie pokonała nas polisa ubezpieczeniowa. Bo się okazało, że w konkursie chemicznym jest potrzebne papierowe poświadczenie, że nad dzieckiem czuwa nie tylko jury ale i Aviva czy inna Axa. Nasz ubezpieczyciel, nowoczesny i cyfrowy, nie chciał poświadczyć na papierze z pieczątką, tłumacząc cierpliwie, że przecież mamy wszystko w panelu klienta i że jak się zdarzy to “na numer alarmowy dzwonić”. Dziecko tylko trochę histetyzowało, że nie po to doszło do finału, by teraz nie mogło sobie na legalu poeksperymentować.
Każda kolejna polisa ma swoją papierową wersję.
Wielu będzie Cię podziwiać, ale nikt nie będzie sie chciał z Tobą zamienić
Jakiś czas temu dziecko oświadczyło, że będzie kładło tynk. Ozdobny. I nawet można by się było spróbować nie zgodzić, ale kupiło za swoje. Podobnie jak wtedy gdy poszło do miasta w blondzie a wróciło w czymś, co można nazwać dziwnym, szarym brązem. Albo jak wtedy gdy robiło mieszanki chemiczne czy hodowało kryształy w szafie między ubraniami, żeby się matka nie awanturowała.
Zdolne dzieci zmieniają przedmiotom przeznaczenie. Twoje ulubione wazony stają się mieszalnikami do farb i pigmentów, znajdujesz ulubione kolczyki wciśnięte w gliniane “coś” (co potem może nawet wygra jakieś bienale sztuki), Twój luksusowy szampon, który oszczędzasz na specjalne okazje takie jak rozmowa o podwyżce albo święta, posłuży do prania butów, a perfumy, cóż po co Ci w sumie tyle perfum? Gdy inne matki zostaną poproszone, by kupiły mandarynki na szkolną wigilię, Ty zostaniesz poproszona byś wyszła z domu, bo dziecko będzie piekło ciasto. Skandynawskie.
O posiadówce zorganizowanej na dachu opowie Ci sąsiad, a o innych imprezach zdjęcia na Facebooku.
Babcie będą kochać Twoje dziecko najmocniej na świecie, ale żadna nie zgodzi się przechować żywicy epoksydowej, którą dziecko zażyczy sobie pod choinkę, bo śmierdzi i jest łatwopalna.
Więc wciśniesz ją do komórki obok teleskopu, hulajnogi, mikroskopu, szlifierki do kamieni i tych wielkich puszek po psiej karmie “co to się przydadzą”.
Zdolne dziecko jest jak rosyjska nakręcana zabawka, która się zepsuła. Ciągle w ruchu. Gdy inne dzieci śpią – zdolne dziecko kombinuje. Na Twoje słowo ma dziesięć. Na Twoją każdą dobrą radę ma pięć totalnie odjazdowych pomysłów. Nie spodobają Ci się.
Zdolne dziecko buduje sojusze – więc kiedy prosisz mamę, męża, siostrę, by pomogli Ci je przekonać, że zakup jaszczurki to zły pomysł, następnego dnia to oni będą Cię przekonywać, że wymarzony przez dziecko szop pracz, to bardzo przyjazne zwierzę domowe.
Powiem krótko – ze zdolnym dzieckiem nie masz żadnych szans. Dlatego pozostaje Ci tylko wziąć głęboki oddech i powiedzieć – lecimy! A potem polecieć. To może być jedna z najpiękniejszych przygód Twojego życia. I kiedy nagle ono stanie się już samodzielne i dorosłe i nie będzie potrzebować Twojego czasu, zaangażowania i Twojej zgody – zaczniesz tęsknić, by znowu robić te wszystkie szalone rzeczy.
Ps. Tak, na zdjęciu to my. Na wycieczce w Disneylandzie.
Zdolne dziecko zrobiło portret mamy wyklejając go żelkami i wygrało konkurs w centrum handlowym 😀 😀