Czy pozwolić dziecku zmienić szkołę?
Myślałam, że jeśli dziecko nie lubi szkoły, czuje się w niej źle, ma problemy z rówieśnikami, niezbyt dobrze dogaduje się z nauczycielami i ciągle ma pod górkę – ostatnią rzeczą, którą powinien zrobić rodzic jest przeniesienie go do innej szkoły. Przecież w końcu dziecko stanie się dorosłym, a dorosły będzie musiał funkcjonować w różnych grupach, które nie zawsze będzie lubił i którymi nie będzie mu po drodze. Powinno więc umieć się dogadać i radzić sobie w każdych okolicznościach. Nie zawsze komfortowych.
Taki stan trwał 3 lata. Tyle czasu mój syn chodził do szkoły, w której krótko mówiąc – łatwo nie było. Ani jemu ani nam.
Teraz, gdy patrzę na to po roku w dobrym gimnazjum, gdzie nauka była niełatwa, ale atmosfera ciepła, nauczyciele wymagający, ale jednocześnie życzliwi, tolerancja dla wybryków niemalże zerowa, za to wiele czasu poświęcono na różne projekty angażujące uczniów do robienia rzeczy zgodnych z ich zainteresowaniami – wiem, że nie miałam racji.
W szkole dzieciaki spędzają prawie pół dnia. W szkole uczą się nie tylko wiedzy z książek, ale też pewnych postaw, zaangażowania, zarządzania sobą i czasem, w szkole też w znaczącym stopniu rozwijają i wzmacniają (bądź nie) poczucie własnej wartości.
Jeśli przynajmniej raz w tygodniu musisz się kontaktować ze szkołą, jeśli dziecko szuka pretekstu by nie iść na lekcje, jeśli nie lubi swoich kolegów, albo nieustannie się na nich skarży – to sygnał, że coś nie do końca działa. Jeśli ciągłe szukanie rozwiązań nie przynosi skutku, jeśli wciąż słyszysz, że nauczyciel nie może zapanować nad całą klasą, albo szczególnie trudnym Rafałkiem bądź Pawełkiem – to sygnał, że trzeba się szkole przyjrzeć. I zobaczyć czy jest szansa, by dziecko poczuło się w niej dobrze. A jeśli takiej szansy nie ma – rozważyć zmianę szkoły.
Zmiana szkoły nie jest ucieczką przed trudnościami. Zmiana szkoły nie pokazuje, że dziecko sobie nie radzi. Zmiana szkoły nie mówi całemu światu, że rodzic jest przewrażliwiony.
Jeśli trafisz z dzieckiem do dentysty, który jest niedelikatny, strofuje dziecko na każdej wizycie, nazywa je histerykiem kiedy płacze – kontynuujesz leczenie czy szukasz innego, bardziej przyjaznego specjalisty?
Jeżeli nauczyciel mówi, że klasa jest trudna i nie da się jej wychować, dziecko każdego dnia wraca ze szkoły smutne, nie chce po lekcjach spotykać się z kolegami z klasy, próbuje być niewidzialne, po raz kolejny przynosi zniszczony przez kolegę piórnik albo śniadaniówkę… jaką postawę przyjmujesz?
Ja, wstyd to przyznać – zakładałam, że dziecko musi się bardziej postarać i wszystko się ułoży. Że musi się dostosować. A nigdy nie pomyślałabym, że ma się dostosować do nielubianego dentysty. Po prostu znalazłabym nowego.
Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że przecież nawet dorośli nie muszą tkwić w grupach, które im nie odpowiadają. Fatalna atmosfera w pracy? Można szukać nowej. Nie lubiany nowy chłopak przyjaciółki? Można spotykać się w mniejszym gronie. Niemiły trener na fitnessie… No dobra, nie musi być miły, lepiej jak jest skuteczny. I ładnie umięśniony.
Przed nami dwa miesiące wakacji. Jeśli szkoła Waszych dzieci sprawia Wam problemy to jest ten moment, w którym na spokojnie można sobie wszystko przemyśleć. Napisać plan naprawczy (to moja wersja, bo ja kocham planować, niektórzy po prostu omijają ten etap). A jeśli widzicie, że zmiana może wyjść wszystkim na dobre – nie bójcie się zmiany.
Zmiana z podstawówki na gimnazjum nie była naszym wyborem. Zdecydowała o tym reforma systemu edukacji wprowadzona kilkanaście lat temu. Za to wybór gimnazjum takim wyborem już był. Wspólnym. Naszym i dziecka (kierowaliśmy się różnymi kryteriami, kiedyś napiszę więcej jakimi). I to był strzał w dziesiątkę. Taka #dobrazmiana i to bez heheszków.
Żeby nie było – nasze gimnazjum sporo wymaga. Uczyć się trzeba i nie ma to tamto. Jest dyscyplina. Są punkty karne jak ktoś zasłuży. Są niełatwe decyzje do podjęcia – jak ta czy puścić dzieci na wycieczkę do Paryża parę miesięcy po krwawych atakach (szkoła językowa więc wycieczka zapowiadana od września). Są okresy mobilizacji. Są sprawy wymagające zaangażowania. Ale to było dobrych 10 miesięcy. Wreszcie w temacie “szkoła” poczułam wewnętrzny spokój.
Szkoła powinna być miejscem gdzie dziecko czuje się wspierane, rozumiane i bezpieczne. Gdzie czuje się szanowane i uczy się szacunku.
Wy też.